Poprawianie humoru

Wczorajsze popoludnie mialo sluzyc poprawie humoru, spakowalam aparat i wybralam sie do Como. Malo sprytny plan, bo bylo tam zimno wial wiatr w trzy kwadranse minela mi ochota na wycieczke zalatwilam co mialam zalatwic, kupilam co mialm kupic i wrocilam do domu.
Po drodze zrobilam kilka zdjec, niewiele, bo ja mam taki problem, ze nie lubie robic zdjec na ktore zalapia sie tez przypadkowe osoby. Czesto rezygnuje ze zrobienia zdjecia, bo bedzie na mim za duzo przechodniow. No tak juz mam i koniec.



Teleobiektyw pozwolil mi na zrobienie zdjecia po drugiej stronie jeziora.
Lubie patrzec na takie miejscowosci panuje tam harmonia i nie ma chaosu, kolory dobrane jakby z jednej palety barw.

Jedyne 2 zdjecia zrobione wsrod ludzi. to zdjecia domow z XVI wieku.

Male zakupy to 2 kolory nici do hafciarki i nity do nieskonczonej torebki o ktorej napisze innym razem.
Do tego wypatrzylam gazete w kiosku, cala poswiecona torebkom w roznych rechnikach z roznych materialow.

Komentarze

  1. Ja też tak mam, że wole nie mieć nikogo na fotkach, ale nie zawsze się tak da zrobić. A teleobiektyw by mi się przydał na fermie dzikich zwierząt, bo zbliżenia z tak dużej odległości to wychodzą mi fatalnie!
    Śmiesznie wyglądają te domeczki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. eh Como ... rozmarzyłam się, bo dawno tam nie byłam...

    OdpowiedzUsuń
  3. piękne miejsce, zdjęcia cudne... teleobiektyw fajna sprawa, marzy mi się... :) pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam Como! A gazete tez sobie kupilam ale mnie nie zachwycila...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz