No i zaczelo sie. Jak co roku obiecywalam sobie, ze tym razem nie dam sie zwariowac, bo to przeciez tylko swieta a dzis wlaczyla mi sie przedswiateczna goraczka. Najpierw rano z Camillo zaliczylismy kilka sklepow(w tym Ikea), potem po poludniu wybralam sie na do naszego lokalnego centrum handlowego z sasiadka. Mam dosc. Jutro ma zamiar w spokoju przygotowac potrawy, ktore moga byc ugotowane wczesniej a we wtorek rano wyruszymy w coroczna pielgrzymke po krewnych Camillo bawiac sie w swietych Mikolaji. Wyglada to mniej wiecej tak, ze jezdzimy od domu do domu zostawiajac prezenty, ktore dla nich przygotowalismy i odbierajac to co oni przygotowali dla nas. Potem to wszystko laduje pod choinka i kazdy sobie otwiera w noc Wigilijna po polnocy. Kiedys wymyslilismy, ze kupimy tylko jeden prezent i w kazdym nastepnym domu zostawimy to co nam dali porzednicy :) Niestety narazie brak nam odwagi by to zrobic.
W tym roku postawilismy na kosze, tutaj jest zwyczaj, ze kupuje sie kosz wypelniony produktami spozywczymi, moga sie tam znalezc jakies rarytasy, specjaly, ktorych nie jada sie na co dzien lub calkiem normalne produkty. Kupuje sie to juz gotowe skomponowane przez sklepy, supermarkety lub mozna zrobic to samemu.
W tym roku postawilismy na kosze, tutaj jest zwyczaj, ze kupuje sie kosz wypelniony produktami spozywczymi, moga sie tam znalezc jakies rarytasy, specjaly, ktorych nie jada sie na co dzien lub calkiem normalne produkty. Kupuje sie to juz gotowe skomponowane przez sklepy, supermarkety lub mozna zrobic to samemu.
Ten ze zdjecia to gotowiec, zostal on przeze mnie przepakowany po naszemu albo raczej weglug gustow obdarowywanych. To napewno lepszy pomysl niz jakis gadzet, ktory potem zajmuje tylko miejsce w szafie.
Kolejna moja prywatna tradycja to kupowanie sprzetu do kuchni, co roku sprawiam sobie cos nowego. W tym roku nowe zastapilo stare. Po 8 latach wiernej sluzby odszedl na zawsze moj ukochany blender Braun, kilka miesiecy przed nim zaczal sie psuc mikser do ubijania, polamala sie jedna z koncowek.
Postanowilam wiec zastapic oba urzadzenia jednym. Nowy blender z wieloma funkcjami, niestety w ferworze walki w sklepie ostatecznie w koszu wyladowal model bez ubijaczki. Na szczescie mozna ja dokupic osobno.
Kolejne foremki do ciastek dolaczyly do kolekcji, wiaderko swiatecznych foremek oraz aniolek i sniezynka.
Jutro z samego rana zabieram sie za pieczenia ciastek, beda one dolaczone do prezentu gwiazdkowego dla wszystkich, ktorych mamy zamiar obdarowac.
Innych ciast piec nie bede, bo tu jada sie te gotowe, ktore ja bardzo lubie. Nawet juz dostalismy jeden placek co to nie wiem jak sie nazywa :) ale wyglada ciekawie.
Jeszcze tylko przygotuje plan na jutro i ide spac.
Macie fajną pielgrzymkę:)
OdpowiedzUsuńJa takie paczki zawsze robię sama, bo daje nam to wiele radochy:) Bardzo podoba mi się ten zwyczaj.
Wesołych Świąt!
Nawzajem :)
Usuńmoże na przyszły rok sama będziesz plotła kosze? mam na myśli papierową wiklinę, proste to i szybko się robi:-)
OdpowiedzUsuńTo niezly pomysl ale szkoda byloby mi je oddawac wiedzac ze potem wiekszosc tych koszy laduje w smietniku zaraz po swietach.
UsuńNie wyobrażam sobie tak jeździć po rodzinie w te i we wte, żeby zostawiać prezenty he he he
OdpowiedzUsuńRyzykowne zostawianie dostanych prezentów, żeby się nie wydało :)
Wesołych Świat! :)) ...i spełnienia marzeń, tych najskrytszych ;)
Nie bardzo wiem jak to inaczej zalatwic. Zawsze tak robimy, czasami ktos przyjedzie do nas ale odkad mieszkamy w Szwajcarii jest to trudne.
UsuńTo taki zwyczaj Włochów? Czy danej rodziny?
UsuńŻyczę wspaniałych, rodzinnych, uśmiechniętych, niespiesznych Świąt... :)))
OdpowiedzUsuńDziekuje, nawzajem :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń