W niewoli

Oszaleje! Od soboty nie wychodze z domu, bo psow nie mozna zostawic samych tzn. wychodze na spacer z Brickiem ale nie wypuszczam sie nidzie dalej. No i ta przymusowa niewola troche mi przeszkadza. Chodzi glownie o to, ze Popa jeszcze nie zostala zgloszona albo zameldowana u nas nie wiem jak to nazwac. W Szwajcarii kazdy pies ma mikrochip i jest zapisany w specjalnej bazie danych no i placi sie od nich podatek. Do tego trzeba ja dolaczyc do naszej polisy ubezpieczeniowej to tez jest obowiazkowe. Jest to polisa na mieszkanie i o odpowiedzialnosci cywilnej. Czyli jesli nasz pies kogos pogryzie za leczenie ofiary placimy z ubezpieczenia ale tez za zniszczenia w domu np. podrapane drzwi. Dzis idziemy z nia do weterynarza i on sie zajmie zglaszaniem, wyrobieniem szwajcarskiego paszportu, szczepieniami i cala reszta.
A w sobote przyjdzie do nas pan, ktory nam wytlumaczy m.in. co zrobic, zeby spokojnie wysc z domu zostawiajac psy same, bez koniecznosci zamykania ich w oddzielnych pokojach. Chcemy uniknac sytuacji, ze wrocimy do domu i znajdziemy, ktores z nich zagryzione. A zamnkniete w malych pomieszczeniach mogly by robic halas i przeszkadzac sasiadom a tego chcemy uniknac najbardziej. Mieszkamy w budynku gdzie jest zakaz trzymania zwierzat warunkowo sa tu 2 koty, zolw no i teraz 3 psy. Mamy ustna umowe z administracja ze skargi od sasiadow = wypowiedzenie umowy. Lepiej wiec uwazac.
Wczoraj byla kulminacja mojej frustracji, bo nie chcialo mi sie siedziec w domu jak nie wiem co. Do tego od tygodnia padal deszcz ale nie taki przelotny tylko 24/7 z 2 godzinna przerwa w niedziele.
Zeby jakos poprawic sobie humor wzielam sie za gotowanie i pieczenie. Nic nadzwyczajenego ciaska, bulki, potem zrobilam makaron na obiad i rybe na kolacje.
Do zrobienia ciastek wykorzystalam moje nowe zabawki tj. stempelki, "skarpetke" na walek i miarki do walkowania. Nigdy wczesniej nie widzialam takich miarek, we Wloszech sie ich nie uzywa w Polsce tez o nich nie slyszalam. Pozwalaja one rozwalkowac ciasto na ta sama grubosc, dopoki ich nie kupilam myslalam ze to zbedny gadzet. Jednak byly na wyprzedazy i za polowe ceny postanowlam sprobowac.
Sa genialne w swoje prostocie, ciasta wychodza tej samej grubosci dzieki temu cala blacha piecze sie rownomiernie, nie ma juz obawy ze te ciensze sie spala. Maja 3 rozmiary 3,5,10 mm.
To samo bylo ze "skarpetka" na walek, dlugo sie jej przygladalam. Okazalo sie sie, ze dzieki niej ciasto rzeczywiscie  nie przykleja sie do walaka i mozna nie uzywac maki przy walkowaniu. Lubie takie gadzety ulatwiajace prace. A stempelki to po prostu fanaberia, bo mam juz  tyle foremek ale nie moglam sie powstrzymac w zestawie byla silkionowa stolnic i ksiazeczka z przepisami na ciastka. Do tego zajmuja malo miejsca zlozone do kupy. 

A na koniec moje sliczne buleczki z maki pelno ziarnistej, czasami robienie zdjec wychodzi na dobre, bo dopiero teraz zauwazylam, ze do mieszanki ziaren zapomialam dodac siemie lniane i platki owsiane. 
Nastepnym razem postaram sie lepiej :) 

Komentarze

  1. Pięknie te bułeczki wyglądają... mniam

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoje wypieki są baaardzo apetyczne! Fajne gadżety do ciasteczek. A czy taką skarpetkę można uszyć sobie ze zwykłej bawełny? Jak myślisz? Czy to jakiś specjalny materiał.
    Przepisy co do posiadania zwierząt macie bardzo restrykcyjne, ale ma to też i dobre strony, bo ciężko potem wyprzeć się takiego oznakowanego zwierzaka:) A ludzie bardzo różni są. Ja mam tak oczipowaną i z paszportem fretkę, bo wyjeżdża czasem z nami za granicę. A moje koty są niebiegające. Siedzą w domu:)
    Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wcale ci się nie dziwię.Ja mam tak z dzieckiem- przez te deszczowe dni non stop w domu.Naprawdę męczące....A foremki i te przyrządy super- ja się własnie ostatnio zastanawiałam co zrobić by rozwakowac równo ciasto.Muszę poszukac takich wynalazków tu u nas:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz