To bedzie piekna przyjazn

Zaczyna sie sezon wakacyjny ludzie beda wyjezdzac na urlopy, bedzie seria dlugich weekendow. Dla niektorych psow oznacza to tylko jedno-trafia na ulice, zostana przywiazane w lesie albo zostana porzucone przy autostradach. Taki los spotkal naszego Bricka komus sie do samochodu po prostu nie zmiescil.
Do tej pory nie moge darowac moim sasiadom, ktorzy swojej 6 letniej corce sprawili szczeniaka na Mikolaja. Pies trafil do nich 6 grudnia a w polowie stycznia juz go nie bylo. Okazalo sie ze 4 miesieczny szczeniak jest za bardzo agresywny, zle reaguje na inne psy w czasie spaceru podobno nawet  ugryzl innego psa.
Zostal odeslany tam skad wrocil czyli do jakies podejzanej"hodowli" we Wloszech. Sasiadka tlumaczyla mi ze oni sie starali nawet byli na jakims kursie dla szczeniakow ale pies nie chcial sie nic a nic nauczyc. Stwierdzila ze szczeniak w wieku 4 miesiecy jest za stary na to by go czegokolwiek nauczyc a ona sie boi trzymac takiego zlego psa co pokazuje zeby, bo ona ma male dziecko i tego typu belkot. Ja i Camillo oferowalismy nasza pomoc w ulozeniu psa, tlumaczylismy, ze potrzeba na to wiecej niz kilka tygodni, ze wszyscy specjalisci zalecaja zaczynac szkolenie od 6 miesiaca zycia, ze nawet dorosle psy sie szkoli. Nic jak grochem o sciane. Pozbyla sie psa. A zapomnialam napisac jakiej rasy byla ta grozna bestja, siejaca strach po okolicy-jamnik miniaturka...To Brik robi wieksza kupe niz ten "potwor". Mam nadzieje, ze Aisha trafila do lepszej rodziny.
A do psow trzeba miec cierpliwosc. Nasz Brick tez nie lubi innych psow trzymamy sie od nich z daleka. Kiedy miala przyjechac Popa tez balismy sie jak to bedzie czy nie sie nie pozagryzaja. Przez 2 miesiace trwalo poznawanie, obwachwanie sie, warczenie, pokazywanie zebow ale codziennie bylo lepiej, kazdego dnia nastepuja zmiany.
Wczoraj nastapil wielki przelom, doszlo do przyjaznego kontaktu cielesnego, po raz pierwszy byly tak blisko siebie i zadne z nich nie uciekalo.  Juz wczesniej byly znaki, ze to bedzie wielka przyjazn. Brick spi z nami w sypialni a Popa w salonie. Rano wstaje pirwszy Camillo i pierwsza rzecz jaka robi to otwiera drzwi do ogrodu, Brick jak tylko to slyszy odrazu biegnie na siku ale zawsze po drodze traci nosem glucha, spiaca Pope, bo ona po prostu nie slyszy wiec trzeba ja obudzic. On pozwala jej jesc z jego miski a ona pozwala nam wychodzic na nasze dlugie spacery i zostaje grzecznie sama w domu, bo niestety nie nadaza za nami.
A dzis rano zastalam ich w jednym "lozku" :) Mysle ze to dobrze, ze sie nie poddalismy i dalismy im czas.
Nigdy nie zrozumiem ludzi, ktorzy pozbywaja sie z domu psa w taki okrutny i chamski sposob albo ci, ktorzy mowia, ze chcieliby miec psa ale znajduja 1000 wymowek by go nie miec.
Nam wolontariuszka ze schroniska gdzie wzielismy Bricka powiedziala, ze kazdemu psu bedzie lepiej w malym apartamencie na 10 pietrze ale z ludzmi, ktorzy go kochaja niz w wielkim schronisku.

Komentarze

  1. Niestety tak się dzieje jak piszesz i to nie tylko z psami. Moi znajomi ( tu w Italii ) kupili córce chomika, bo bardzo chciała mieć psa ale warunków brak. Pierwsze wakacje i nikt nie chciał się niem zaopiekować na czas ich wyjazdu więc wypuścili biednego zwierzaka na zieloną trawkę. Zaraz po powrocie sprawili Lence kotka, ciekawe co z nim zrobią przed wyjazdem, bo przecież kota tym bardziej nikt nie przygarnie na wakacje. Porażka, zastanawiam się tylko co wyrośnie z tego dziecka jak nie zna żadnej odpowiedzialności.
    Tak swoją drogą ilość psów tutaj mnie przeraża. Mieszkam na małym zamkniętym osiedlu z ogródkami i jak wszystkie wyjdą na wybieg i zaczną ujadać to masakra. Czasem ujadanie trwa cały dzień albo i noc jak właściciele pójdą na imprezkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo psy to zwierzeta stadnie i potrzebuja towarzystwa. Ujadaja zawsze z jakiegos powodu zazwyczaj wtedy kiedy zostaja same albo gorzej zamkniete na balkonie.

      Usuń
  2. Mam ogromne serce do zwierząt, chyba nawet większe niż do ludzi...
    W domu mam dwa schroniskowe koty. Kotka została zgarnięta do schroniska z ulicy, kocur jeszcze jako małe kocie został wraz z matką i rodzeństwem zapakowany do reklamówki i zawieszony na bramie schroniska. Ze mną oboje od ponad pięciu lat. A dwa tygodnie temu zabrałam ze schroniska 12-letnią kocią staruszkę. Trafiła tam po śmierci właścicielki, oczywiście nie miał kto się nią zająć. Dwójka kotów, która z nią była nie doczekała już domów, ona na mnie czekała 2 lata, nikt jej nie chciał bo za stara. Jesteśmy na etapie oswajania, bo tak jak ona poczuła się swobodnie, tak kocur rezydent nie do końca i boi się jej panicznie. Ją muszę wyciszyć, jego wzmocnić; mam już cały arsenał wspomagaczy. Feliway czyli kocie feromony, które mam podłączone do kontaktu aby roznosiły się po mieszkaniu, są krople Bacha, jeszcze tylko behawiorysty nie próbowałam, ale jak będzie trzeba ;) Walczymy, trzeba czasu.

    Najbardziej mi przykro wiedząc, że zwierzęta się nie poskarżą, cierpią w milczeniu i są totalnie zdane na łaskę i niełaskę człowieka. My to chociaż możemy udać się do odpowiednich instytucji i próbować, a one same nie dadzą sobie rady.

    No i się rozpisałam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ach przyjazn zapowiada sie rpzecudnie pozdrawiam ciepluteńko

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też kiedy tylko mogę pomagam.Rok temu przygarnęliśmy parę Dalmatyńczyków ,którą ktoś porzucił w pobliskim miasteczku w okolicy Wielkanocy. Leżały w deszczu kilka dni,marzły i głodowały.Zdjęcia krążyły po facebooku, aż któregoś dnia ,gdy lało jak z cebra zdenerwowałam się na maksa, zatargałam mojego do tej wsi, długo szukaliśmy tych psinek.W końcu przemarznięte i przemoczone do suchej nitki wpakowaliśmy w auto i przywieźliśmy do domu.Zostały z nami kilka dni, po czym G. zabrał je do siebie na ziemie ,gdzie trzyma zwierzęta.Tam było już wówczas 9 psów. Też trochę trwało zanim doszły do porozumienia między sobą, teraz jak tylko zachodzimy tam z Eleną, biegną już z daleko machając wesoło ogonami, a G. mówi ,że towarzyszą mu całymi dniami gdziekolwiek by się nie ruszył.Można pomóc, można oswoić i wychować niemal każde zwierzę. Trzeba cierpliwości , ale ona się opłaca,bo w zamian otrzymujemy tyle miłości i czułości.Nie rozumiem osób,które potrafią zrobić zwierzęciu krzywdę. Bo jak można?NO jak?...

    OdpowiedzUsuń
  5. Widać postępy w przyjaźni! Nic nie dzieję się od razu. Do wszystkiego potrzeba czasu. Współczuję takiej sąsiadki.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz