Co ma wisieć nie utonie :)

Obiecałam sobie ze skończę, to skończyłam. Prawie 4 lata temu zaczęłam haftować jeden z kalendarzy Lizzy Kate, mieszkaliśmy wtedy jeszcze we Włoszech. W tym tygodniu udało mi się go wreszcie skończyć, teraz mogę zacząć myśleć nad nowym projektem. 
Ten kalendarz wyparzyłam kilka lat temu w małym sklepie w Mediolanie, nie była to klasyczna pasmanteria ze wszystkim tylko sklep poświęcony w całości haftowi. To było piękne, klimatyczne  miejsce, które zdarzyłam odwiedzić tylko 2 razy zaraz potem został zamknięty, niestety. 

Całość ma ponad 70 cm, muszę tylko znaleźć odpowiednie miejsce dla niego, bo już niestety nie mamy ściany na która był zaplanowany :) W oryginale był haftowany ręcznie farbowanymi nićmi marki Weeks Dye Works, które były dostępne w wyżej wspomnianym sklepie. Niestety jak się zabrałam do realizacji sklepu już nie było i skończyło się klasycznie na DMC. 

Tak się prezentuje na ścianie, na lewej stronie przykleiłam flizelinę w kremowym kolorze, dzięki temu ten długi pasek aidy trzyma formę. Całość obszyłam zygzakiem żeby się nie strzępiło. Więcej kalendarzy już pewnie haftować nie będę teraz skupie się na 300 małych motywach z mojej nowej książki:)
Jest jeszcze jedna dobra wiadomość do domu wróciła moja najlepsza przyjaciółka- maszyna do szycia. Naprawiona, zrewizjonowana, wyczyszczona, naoliwiona zwarta i gotowa do nowych działań. Wielkie podziękowania należą się naszym znajomym Francesco i Victorii, bo to oni zawieźli i odebrali ja z naprawy. 

Dostałam przykazania od pani z serwisu aby nigdy nie nawlekać igły z opuszczona stopka, bo maszyna się tak psuje i z czasem zaczyna źle działać. Niby zawsze tego pilnowałam ale kto tam wie. 

Chciałabym powitać tez na moim blogu polskie literki, już w kilku poprzednich postach pojawiały się sporadycznie. Teraz wreszcie zrozumiałam jak ich używać. Komputer chyba sam się zorientował, ze pisze po polsku i zaczął mi sugerować prawidłową pisownie w moim ojczystym języku. W każdym razie ja nie zmieniałam żadnych ustawień a system jest zainstalowany po włosku wiec to albo mój nowy Mac albo blogger coś zmienił. 
Najważniejsze, ze  nareszcie jest tak bardziej po naszemu:) 


Komentarze

  1. Bardzo dobrze zrobiłaś, że ukończyłaś ten kalendarz, bo jest ekstra! Świetnie się prezentuje!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kalendarz jest śliczny i mam nadzieję że znajdziesz dla niego godne miejsce. Bardzo mnie zaiteresowało to co napisałaś o nawlekaniu nitki rozumiem ze piszesz o nawlekaniu automatycznym bo przy ręcznym to chyba nie ma znaczenia? Ja też mam Singera z taką funkcją ale zawsze robiłam to przy opuszczonej stopce. Czy mogłabyś to rozwinąć?

    OdpowiedzUsuń
  3. Śliczny kalendarz, a o igle też nie wiedZiałam.całe życie człowiek się uczy.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz